Publikacja 29 kwietnia 2020
przez Monika PinkowskaPo 10 latach, odkrywam na nowo, że bycie we wspólnocie życia jest fajne. Odkrywam dlaczego mieszkam z niepełnosprawnymi Elą, Jackiem, Alkiem, Marcinem, Bronią. Bo w codziennym zabieganiu, tym sprzed koronawirusa, zaczynało mi to jakoś umykać. A teraz mam CZAS, aby zobaczyć więcej i wydobywać ukryte piękno.
10 lat temu zamieszkałam z Elą. Skok w dorosłość. Skok w odpowiedzialność. Skok na głęboką wodę. Bo Ela jest nadzwyczajna. Lubi się kiwać, machać chusteczką, dużo jeść (tę nadzwyczajność ja też posiadam). Potrafi też porządnie się wkurzyć i wtedy naprawdę nie tylko talerze lecą.
Różnimy się. Ja lubię podróże, szybkie tempo, adrenalinę. A Ela jest domatorem, który z pietyzmem zmywa naczynia, zamiata podłogę. Ela ma czas. To znaczy żyje, jakby poza czasem. Nie potrafi się spieszyć. Tak ma i już, jak większość osób z niepełnosprawnością intelektualną zresztą. Czy to przypadłość? Hmm, jeśli zawsze się spieszysz, to możesz to tak postrzegać.
WPŁACAM DARPomóż nam przetrwać epidemię. Drogi Czytelniku! Prosimy Cię o wpłatę kilkuzłotowej darowizny oraz przekazanie 1% podatku na utrzymanie Domu Św. Józefa, przeznaczonego dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Dziękujemy!
Kwarantanna w Domu Św. Józefa trwa od 12 marca
Tymczasem kwarantanna pokazuje mi, że to Ela ma rację. Pośpiech nie jest dobry, jeśli chcę budować relację. Musisz mieć czas, żeby wydobyć piękno w sobie i w drugim człowieku. Nieraz głęboko ukryte pod lękiem, zranieniami, odrzuceniem, chorobą, niepełnosprawnością.
Zamknęliśmy się w domu, żeby nie narażać mieszkańców Domu Św. Józefa. Od 12 marca nie spotykamy się z ludźmi. Od 30 marca nie wychodzimy nawet na krótki spacer czy do sklepu. Z bólem patrzę na Bliskich w monitorze laptopa. Pocieszam się jak mogę spotkaniami wideo. Nie ma innej drogi, bo domownicy są w grupie podwyższonego ryzyka. Zwolniłam. No, prawie się zatrzymałam, choć i tak łapię się na tym, że robię kilka rzeczy naraz. Mija dzień, drugi. Część dnia poświęcam na pracę zdalną, drugą część spędzam z domownikami. Troszkę jestem takim przewodnikiem, a może kaowcem. Wzbijam się na wyżyny kreatywności w zwyczajności. A to plewienie, a to budyń, mycie podłogi, a to gra w bule czy gra w rzucanie piłką do starego wiadra... Żeby wypełnić czas, który stał się plastyczny.
Uważamy, że Dom jest tam gdzie są ludzie, którzy chcą być i żyć ze sobą. Nasi niepełnosprawni przyjaciele po śmierci rodziców bardzo potrzebowali drugiej rodziny, bliskich relacji, miłości. Dlatego powstała Wspólnota Św. Józefa
I odkrywam radość z bycia razem. Po 10 latach odkrywam na nowo, że bycie we wspólnocie życia jest fajne
To nie jest dla mnie nowe. Skądś to znam. Sama jestem zaskoczona, że przeżywam to jako nowość. Tę radość znam ze wspólnych wakacji z osobami niepełnosprawnymi, na które jeżdżę od 16 roku życia. W tym roku pewnie nie będzie obozu. Za to mam go tu, w domu na Bałtyckiej. Ten klimat, spokój, czas dla siebie nawzajem. Tylko ludzi za mało (nasi kochani asystenci nie mogą teraz przychodzić), za mało uśmiechniętych twarzy. I sił coraz mniej. Bądź co bądź, ciągle muszę być w gotowości, ciągle uważna na potrzeby domowników. Przy nadmiarze czasu, nie mam czasu dla siebie.
Z czego Marcin miał satysfakcję?
Robię teraz rzeczy, na które wcześniej bym się nie odważyła. Np. obcięłam włosy i sobie i Eli. Poszło całkiem nieźle. Z cieniowaniem. To była frajda i tak bardzo mi potrzebna adrenalina. Ela miała ubaw. Marcina poprosiłam, aby rozbroił trzy kalafiory na różyczki. Mimo przerażenia jego mamy, pani Broni (mieszka z nami, bo traci pamięć) udało mu się wykonać zadanie. Różyczki wylądowały w garnku. I nie tylko tam, więc przez następną godzinę sprzątaliśmy. W oczach Marcina była duma i dzika satysfakcja. „Poradziłem sobie?” zapytał jak zwykle. I na takie chwile warto mieć CZAS. Zobaczcie koniecznie film „Ukryte piękno”. O czasie, śmierci i miłości. Czyż nie z tym mamy teraz do czynienia..?
Twoje zaangażowanie? Możesz podjąć raz lub kilka razy w tygodniu dyżur asystenta, wyjść z mieszkańcami na spacer, przyrządzić wspólny posiłek…Jeśli zobaczysz, że to jest miejsce dla Ciebie zostań na dłużej i zamieszkaj z nami. Nasz Dom czeka na Ciebie!
Dziękuję za ten Dom
Więc pomimo zmęczenia, zniechęcenia, lęku, tęsknoty do świata, za ludźmi, za rowerem chcę Wam powiedzieć, że dziękuję za kwarantannę. Dziękuję Eli, Jackowi, Marcinowi, Broni i Alkowi, że nadają sens wspólnemu życiu. Dziękuję Mateuszowi, który już trzeci rok służy jako opiekun we wspólnocie. Trwa i dzieli się miłością każdego dnia. Bez niego nie dalibyśmy rady. Dziękuję Wszystkim ze Stowarzyszenia SPES, z Grzegorzem na czele, dzięki Waszej trosce o najsłabszych i ogromnej determinacji ten Dom powstał i przetrwał niejedną trudną chwilę.
O autorze
Monika PinkowskaOd roku 1997 wolontariusz Wspólnoty Spotkań Koszutka. Obecnie socjusz domu rodzinnego (Wspólnota Św. Józefa) oraz Koordynator Programu Pomocy Dzieciom. Absolwentka Uniwersytetu Śląskiego (filologia rosyjska) oraz Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Janusza Korczaka (pedagogika).