13 Dni Radości – 35 lat obozów

Tytułowe „13 dni radości” to dwutygodniowe obozy wakacyjne. W tym roku świętujemy jubileusz nie tylko działalności SPES, ale także organizacji obozów. To od nich zaczęła się nasza przyjaźń z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. W sierpniu odbył się jubileuszowy wyjazd do Kuraszkowa - 35. obóz letni.

Cel ten sam

Lata mijają. Zmieniają się ludzie. Jednak cel obozów pozostaje niezmienny. Cały czas chodzi o prostotę bycia razem, z tymi, którzy są osamotnieni. Z tymi, którzy tak często nadal doświadczają odrzucenia, mimo iż tak wiele mówi się o tolerancji i akceptacji. I, mimo że „bycie razem” to już oklepany tekst, to w pełni oddaje, po co jedziemy na wspólne wakacje. A w czasie pandemii potrzeba spotkania, takiego prawdziwego, nie przez komputer, była jeszcze silniejsza. 
 

WPŁACAM DARdla-dzieci.org.plDrogi Czytelniku! Prosimy Cię o wpłatę kilkuzłotowej darowizny oraz przekazanie 1% podatku na rehabilitację i integrację osób z niepełnosprawnością intelektualną. Dziękujemy!

2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., Kuraszków. O. Jakub Wandzich omi odprawił Mszę dla obozowiczów. Na zakończenia udzielił błogosławieństwa prymicyjnego. 2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie2021 r., jubileuszowy obóz w Kuraszkowie
 

Oddech dla rodziców

Od samego początku działalności SPES, dostrzegaliśmy, jak ogromny wysiłek podejmują rodzice i opiekunowie osób z niepełnosprawnością. Każdego dnia. W latach 80., gdy większość naszych nadzwyczajnych przyjaciół była dziećmi, rodzice byli pozostawieni sami sobie. Zaczęliśmy tworzyć wspólnotę – grupę wsparcia, gdzie rodzice i ich dzieci doświadczali akceptacji. Chcieliśmy pokazać światu piękno osób z niepełnosprawnością. Kilkaset młodych ludzi — z różnych miejsc Polski, z różnym wykształceniem — przeszło formację ludzką w ramach obozów, w tym także klerycy katowickiego seminarium duchownego. Nauczyli się oni szacunku i godnego traktowania słabszych.
 
Dziś jest łatwiej jeśli chodzi o zdobycie wiedzy, rehabilitację, ośrodki wsparcia czy udział niepełnosprawnych w życiu kościoła. Nie zmienia to faktu, że rodzice pełnią całodobową służbę. Że najczęściej nie mają kiedy odpocząć. Zająć się sobą, swoim zdrowiem. Obozy były więc i nadal są tym, co dziś nazywa się "opieką wytchnieniową".

Krasiczyn k. Przemyśla. Pionierka

Lata 80. W Krasiczynie był pierwszy obóz. Nieprzypadkowo. Inicjatorzy powstania SPES byli działaczami Solidarności, Klubu Inteligencji Katolickiej, a także Biskupiego Komitetu Pomocy Uwięzionym i Internowanym. Jedną z tych osób była śp. Maria Klimowicz. Jej brat – ks. Stanisław Bartmiński był proboszczem parafii Św. Marcina w Krasiczynie (woj. podkarpackie). Razem pomagali rodzinom ofiar internowania w czasie stanu wojennego i tuż po nim, organizując pobyt i wsparcie w krasiczyńskiej parafii. Gdy sytuacja w kraju była już bardziej stabilna, zaczęli pomagać ubogim i niepełnosprawnym. Pani Maria pomogła zorganizować pierwszy obóz dla dzieci z niepełnosprawnością właśnie w Krasiczynie. Tak zaczęliśmy stawiać pierwsze kroki w życiu wspólnotowym z ubogimi. Wówczas była to pionierska działalność. 

Barwałd k. Wadowic. Zamieszkamy pod wspólnym dachem

Lata 90. To miejsce również poznaliśmy dzięki Pani Marii. Zaangażowała się w pomoc dzieciom z ubogich rodzin wspólnie z ks. Ignacym Czaderem. Dom w Barwałdzie należał do jego rodziny. Organizował tam kolonie dla dzieciaków, a my kilka lat jeździliśmy ze Wspólnotą SPES. Czuliśmy się tam naprawdę jak w domu. Budynek w zaciszu drzew. Ławeczka. Z huśtawki na wzgórzu można było kontemplować tekst ulubionej piosenki „Zamieszkamy pod wspólnym dachem” grupy Pod Budą. Nasiono zostało rzucone w ziemię, tj. myśl o zamieszkaniu razem z niepełnosprawnymi przyjaciółmi. To marzenie urzeczywistniło się później w 2010 roku gdy założyliśmy Dom Św. Józefa dla osieroconych podopiecznych. 

Jełowa k. Opola. SPES przyjechał na rekolekcje 

Budynek w Barwałdzie potrzebował remontu, więc poszukaliśmy innego miejsca. 2000 rok. Jełowa. Zwykła wieś. Nic szczególnego. Domy. Kościół. Przy kościele plebania i dom rekolekcyjny. W sam raz dla nas jak chodzi o wielkość i nasze potrzeby. Zawsze najbardziej nam zależy na tym, abyśmy mogli być jedynymi lokatorami. Łatwiej wtedy zbudować wspólnotową atmosferę i współdziałać z uczestnikami (osoby z niepełnosprawnością), których zachowania często są nieprzewidywalne. Ks. proboszcz Helmut Piechota początkowo jakby nas się obawiał. Traktował z dystansem. Prosił przed mszą, żebyśmy się dobrze zachowywali. Po kilku latach zaczął wpadać do nas tak po prostu. Żeby posiedzieć. Żeby się ogrzać we wspólnocie. Podczas mszy mówił do parafian: 
 
„Witamy grupę z Katowic. SPES jak co roku przyjechał na rekolekcje”
 
Ksiądz Helmut nadał dodatkowy sens naszym wyjazdom. Zżyliśmy się z tym miejscem i z mieszkańcami. Jeździliśmy do Jełowej 10 lat. 

Kuraszków k. Wrocławia. Zdobywamy górę Gnieździec

Z czasem i dom w Jełowej przestał spełniać wytyczne PPOŻ. Po wejściu do UE wymagania były coraz wyższe. Trudno już było znaleźć miejsce, w którym moglibyśmy sami gospodarzyć. Które byłoby bezpieczne i dostosowane do potrzeb osób na wózkach. A jednocześnie pozwalałoby prowadzić obozy w formule harcerskiej. Wspólnota też nam się rozrosła. Prowadziliśmy już trzy Wspólnoty Spotkań w Katowicach. Potrzebowaliśmy miejsca na około 60 osób. Rekonesans w trzech województwach przyniósł dobry efekt.
 
2015 rok. Wybraliśmy Dworek w Kuraszkowie w Kocich Górach. Jeździmy tu od 8 lat i nie mamy dość. Wysokie drzewa wokoło. Mnóstwo zieleni. Kochani gospodarze. Bezpiecznie, bo daleko od ulicy. I, uwaga – nie ma tam sklepu, czyli natrętnych pokus. Wyłączamy telefony i jesteśmy tylko dla siebie. Oprócz codziennych zmagań, jakie niesie ze sobą życie wspólnotowe, dołożyliśmy sobie jedno dodatkowe. Gnieździec to najwyższe wzniesienie Kocich Gór. Każdy obóz przynosi nowych zdobywców. To zaledwie 226 m, lecz dla niepełnosprawnych uczestników jest wyzwaniem. Dla asystentów towarzyszenie ubogiemu jest wyzwaniem. Obozy uczą nas, że wszyscy mamy ograniczenia. Gnieździec stał się dla nas symbolem pokonywania własnych słabości. 
 
1990 r., Krasiczyn1990 r., Krasiczyn1993 r., Barwałd1993 r., Barwałd2006 r., Jełowa
 

Kuraszków 2021. Radość

Sierpniowy i jubileuszowy obóz za nami. Ogromne podziękowania dla wszystkich asystentów, którzy poświęcili swój czas (wolontaryjnie!), by dać radość osobom z niepełnosprawnością, a ich rodzicom wytchnienie. Piątkę przybijamy także Skautom Europy, bo to oni stanowili prawie połowę składu asystentów. 
Jeden z nich – Łukasz – powiedział: 
 
„Myślałem, że 13 Dni Radości to tylko takie hasło. A tu faktycznie jest dużo radości”
 
Radość jest podstawą naszych obozów. Jest motorem, który nas napędza. Jest skutkiem przyjaźni. Trzeba się o nią bardzo starać, bo sama nie przychodzi, zwłaszcza wtedy, gdy proza obozowego życia daje w kość. 

Co na to lis?

Tradycyjnie po posiłkach czytaliśmy książkę. Tym razem wybraliśmy „Małego Księcia”. Lektura trudna. Naszpikowana symbolami i przenośniami. Powątpiewaliśmy, czy wybór był słuszny. Jednak jeden fragment spuentował cały obóz. Jak lis mówi o oswajaniu.
 
„– Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie... – A jak to się robi? – spytał Mały Książę. – Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siedzisz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej…” 
 
Nowi asystenci często pytają jak rozmawiać z osobą niepełnosprawną, jak ją traktować? Czy jest na to prosta odpowiedź, skoro każdy uczestnik jest inny? Ktoś nie mówi. Ktoś krzyczy. Ktoś nie potrafi wykonać prostych czynności w toalecie. Ktoś niemiłosiernie chrapie, tak, że nie możesz zmrużyć oka. Z drugiej strony, mają w sobie tyle prostoty i otwartości. Łatwo wyrażają uczucia i przywiązanie. Marcin się przytuli. Tomek powie, że cię kocha. Ot tak po prostu. Rozczulają tym. 
 
Na obóz jadą najczęściej asystenci nieprofesjonaliści. To nie jest wyjazd terapeutyczny, lecz zwykłe wakacje. Terapia się dzieje tak czy inaczej. Przy myciu naczyń. Przy pracy w kuchni. Przy grze w badmintona. Nie jest jednak celem. Najważniejsza jest relacja. Przyjaźń. Życzliwe spojrzenie pełne akceptacji. Niełatwo o takie spojrzenie. Potrzeba cierpliwości i nieraz dużo czasu.  W tym kontekście słowa Łukasza i słowa lisa mogą być bardzo pomocne. Dają nadzieję. 
  • NIW
  • Gość Niedzielny
  • zthiu
  • Komitet do spraw pożytku publicznego
  • Non Profit
  • Fundacja Nasza Szkoła
  • adwokat ewa
  • prowincja
  • renovabis
  • weglosmyk
  • izba lekarska
  • fio
  • Do Rzeczy
  • seminarium
  • szip
  • ralus
  • oblaci
  • IPS
  • Google
Facebook
Newsletter
Newsletter spes.org.pl

Na podany przez Ciebie adres mailowy przesyłać będziemy najnowsze informacje - zostań w kontakcie!

Możesz pomóc
Możesz pomóc

Włącz się w pomaganie. Osoby niepełnosprawne, w trudnej sytuacji życiowej i materialnej czekają na Twój gest. Szczegółowe informacje w dziale MOŻESZ POMÓC